Któż z nas w dzieciństwie nie marzył o tym, żeby zostać sławną osobą? Popularność wydawała nam się czymś niezwykle pożądanym. Przez okres studiów staramy się robić wszystko, żeby w jakiś sposób zaistnieć. Stawiamy na dziennikarstwo, ponieważ nie zależy nam na sławie rodem z portali plotkarskich. Na ostatnim roku studiów zaczynamy pracę w jednej z największych stacji telewizyjnych. Dziennikarstwo kojarzy nam się z prestiżem, sławą i ciekawymi wzywaniami. Wmawiamy sobie nawet, że jest to nasza pasja, żeby nie czuć, że robimy to wszystko tylko dla popularności. Niestety, zajmujemy szeregowe stanowisko i nawet nie możemy marzyć o awansie. Rodzi się w nas coraz większa frustracja, ponieważ widzimy, że nasi koledzy mają już próby kamerowe, a my nadal nic. Czujemy się nie tylko niedocenieni, ale wręcz uciemiężeni. Z zawiścią patrzymy na tych którym się powiodło, komentując złośliwie ich każde nawet najmniejsze potknięcie. Kiedy załamani myślimy o zmianie profesji, niespodziewanie otwiera się przed nami niezwykła szansa. Kolega ze studenckiego radia załatwia nam możliwość pisania artykułów do weekendowego wydania jednego z ogólnopolskich dzienników. To jest coś! Rozpiera nas taka duma, że zakładamy nawet swój fanpejdż na portalu społecznościowym oraz drukujemy ulotki warszawa z naszą podobizną. Czujemy się jak królowie świata. Z pogardą patrzymy na panią podającą nam obiad w firmowej stołówce myśląc” jestem taki fajny!”. Od teraz nie możemy myśleć już o niczym innym. Artykuły całkowicie zawładnęły naszym życiem. Każdej nocy przewracamy się z boku na bok myśląc „jestem gwiazdą”, czytamy nasze teksty kilkadziesiąt razy, napawając się tym jakie są udane. Oczywiście robimy na ścianie małą galerię. I zupełnie nie rozumiemy czemu nasza dziewczyna nie podziela tej radości i nie chce trzecią godzinę rozmawiać o wydobyciu ropy w Arktyce.